Wezwanie do nawrócenia – świadectwo z komunistycznej Rosji

Wezwanie do nawrócenia – świadectwo z komunistycznej Rosji

Bóg wiedział jaki będzie generalnie stan kościołów w ostatecznych dniach na całym świecie przed Jego przyjściem i przedstawił ten stan. Będzie wiele kościołów, będzie wielu wierzących, ale czy będzie na ziemi wiele żywej wiary? To jest pytanie. I Chrystus przewidział, przez swoją Boską mądrość, że w ostatecznych dniach przed Jego przyjściem kościół będzie drzemiący i uśpiony. Przypowieść o dziesięciu pannach mówi o tym, że lud Boży w ostatecznych dniach będzie czekał na oblubieńca. I Chrystus powiedział, że właśnie ten sam kościół, te dziesięć panien reprezentujących czysty kościół, zdrzemnął się i zasnął.

I taki jest zasadniczo stan dzisiejszego światowego Kościoła, który zapadł w drzemkę i zasnął. Czekali na przyjście Pana, ale potem czytamy, że Pan zwlekał. Istnieją powody, dla których Pan zwlekał, ale to jest inny temat. A więc ludzie ci przenosili się z miasta do miasta dzięki bezpośrednim instrukcjom od Pana, tak jak w dawnych dniach. Znali miejsce, do którego mieli się udać. I tak dotarli w końcu do granicy chińskiej. I zostali tam wypróbowani. Jeśli pamiętacie, kiedy Izrealici zostali wyprowadzeni z Egiptu, Pan powiedział im, kiedy mają wyruszyć, a potem powiedział im, kiedy mają się zatrzymać. I rozbili obóz, a następnie czekali, aż Pan powie, że mają wyruszyć. I tak dla tej grupy dwustu lub trzystu rodzin nastał czas, aby wyruszyli na południe. Doszli do granicy Rosi i Chin i było to miejsce, w którym mieli się zatrzymać. Ludzie modlili się przez całą drogę mówiąc: „Panie, co dalej? Panie, co mamy teraz zrobić?” A Pan powiedział: „Moje dzieci, po prostu czekajcie i bądźcie cierpliwe, a ja powiem wam, kiedy macie wyruszyć.” W międzyczasie musieli karmić swoje dzieci. Zostawili swoje bydło, zostawili swoje konie, zostawili swoją ziemię, wszystko zostało porzucone. I była to mała grupa z całej Rosji tych, którzy zdecydowali się zapłacić cenę posłuszeństwa i porzucić wszystko. Czyż to samo nie było wymagane od apostołów?

„Zostaw wszystko i idź za mną.” Czyż nie jest to cena, której Chrystus wymaga od chrześcijan również dzisiaj? „Jeśli kto nie porzuci wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.” Czy ten nakaz nie ma zastosowania również do nas wszystkich w tym nowożytnym, dwudziestowiecznym pokoleniu? Tak więc oni porzucili wszystko, a musieli tu nakarmić swoje dzieci. A rosyjskie rodziny miały wiele dzieci. A zatem co uczynili? Musieli chodzić po okolicy i szukać pracy tu i tam. Poszli, aby pracować w sadach, kopać kanały irygacyjne lub robić inne rzeczy. Robiąc cokolwiek, co tylko było możliwe, próbowali zdobyć kawałek chleba.

Był również problem z zakwaterowaniem. W Rosji zawsze istniał problem związany z zakwaterowaniem, nawet dzisiaj. A więc gdzieś musieli mieszkać. To co robili w tej sytuacji, to odchodzili trochę z drogi, poza miasto i kopali jaskinie u zbocza gór. I cała grupa mieszkała w tych jaskiniach, przez całkiem długi okres czasu, modląc się i szukając oblicza Pana, mówiąc: „Panie, co dalej?” To było miejsce, które dzielili wspólnie. Ciekaw jestem, ile mieli sypialni? Czy mieli toaletę ze spuszczaną wodą? Nie jestem pewien, nie pytałem o to mojej matki. Czy w tych jaskiniach mieli bieżącą wodę, kiedy je kopali? Czy mieli oddzielne sypialnie i prywatne pomieszczenia z zamykanymi drzwiami? Nie wiem, co oni tam mieli. Ale każda rodzina żyła w jaskini, w zwykłej dziurze w górach. Ale chwała Panu, że była to grupa chętna pójść za Panem za wszelką cenę. A zatem, wcześnie rano o godzinie piątej przychodził jeden brat i zaczynał śpiewać psalm. Rosjanie śpiewali wiele psalmów ubierając je w muzykę. I śpiewał głośno, potężnym głosem, a wszyscy budzili się, myli swoje twarze i wychodzili na zewnątrz. I zaczynali wielbić Pana po prostu na trawie, po prostu przed jaskiniami. Chwalili Boga, wznosili modlitwy do Pana, poszukując Jego prowadzenia, Jego wskazówek i Jego ochrony.

Ale po niedługim czasie w obozie zaczęło się szemranie. Podążanie za Panem nie jest w całości usłane różami. Jeżeli czytacie swoje Biblie szczerze, zwróćcie uwagę, jak żyli ludzie w dawnych dniach. Tacy jak Eliasz, Izajasz, Micheasz lub inni prorocy. Jak oni żyli? Jakie wygody mieli? Czy ich życie było luksusowe? Czy mieli komfortowe życie? Czy byli bogaci? Rozważcie to. Ile sypialni miał Eliasz na swoje zakwaterowanie? Albo inni dawni prorocy? A co z apostołami? A więc ci ludzie szukali oblicza Pana. Jednakże szemranie wybuchło w obozie. Oni mówili: „Zostawiliśmy bydło, nasze mleczne krowy i nie mamy tutaj mleka dla naszych dzieci. Panie, co mamy zrobić?” I ludzie zaczęli narzekać i szemrać. Żony zaczęły narzekać na swoich mężów: „Co to ma znaczyć? Utknęliśmy tutaj, nic się nie dzieje, nie słyszymy żadnych wskazówek od Pana, a On powiedział nam, że zaprowadzi nas do innego kraju. A tutaj siedzimy nadal w Rosji i żyjemy w takiej nędzy.” I ludzie zaczęli narzekać. A niektórzy z nich zdecydowali się wrócić do swojej ziemi. Ponieważ był rok 1931, 1932 i panował pokój, panowało też bogactwo, wszystkiego było pełno, więc powiedzieli: „Wrócimy z powrotem. To musiało nie pochodzić od Pana.” Pomimo, że Pan w sposób ponad naturalny prowadził ich z miasta do miasta. Oni nigdy nie mieli map. Nie było w tych dniach żadnych map geograficznych, skąd więc mogli wiedzieć, do którego miasta mają się udać? Zostali doprowadzeni do granicy innego państwa. Wiedzieli, że było to dzieło Pana. Jednakże zaczęli szemrać i narzekać, a dość spora grupa zdecydowała się zawrócić. Do swojego bydła, do swojego farmerskiego życia, do swoich ciepłych domów, do pewnego poziomu komfortu, chociaż nie można porównać ich domów z dzisiejszymi domami w Kanadzie i Ameryce. Ale mimo wszystko było to stosunkowo komfortowe życie.

A więc w pewnym sensie tęsknili za Egiptem, tak jak Izraelici. Czyż oni nie mówili: „Pozbądźmy się Mojżesza. Wybierzmy nowych przywódców i wróćmy do Egiptu. Tam życie było inne. Mieliśmy cebulę i czosnek, mieliśmy tam dobre rzeczy, ale tutaj umrzemy na tej pustyni. Czy nie jest to ten sam duch niewiary i ten sam duch szemrania, który może zrodzić się pośród ludu Bożego dzisiaj? Podążanie za Panem, Jego prowadzeniem i Jego wskazówkami nie zawsze jest usłane różami.

Potem, podczas modlitwy, Pan w końcu powiedział: „Moje dzieci, bądźcie cierpliwe, bądźcie pokornymi i módlcie się, a ja zaprowadzę was do innego kraju. Zamierzam ocalić was od wielkich trudności i od wielkiego cierpienia. Po prosu mi zaufajcie. Ale jeśli ktoś zawróci, jego dzieci zostaną mu odebrane, a mężowie zostaną wywiezieni na Syberię.” Pan powiedział to tam, na granicy Chin. „I niektóre matki będą jadły ciała swoich dzieci, jeżeli zawrócicie.”

Pomimo tego ostrzeżenia większość grupy zawróciła. Jedynie 40 rodzin pozostało na granicy stojąc wiernie, modląc się, poszcząc i ufając Panu. Nie głodowali. Mieli kawałek chleba, ale oczywiście życie w dziurze, w jaskini nie było komfortowe. Spoleganie na Panu z dnia na dzień nie było komfortowe. Ponieważ nie mieli zapewnionej pracy tak jak wy macie. Nie było żadnej pewności, ich pewnością był Pan. A więc zdecydowali się zaufać. Pozostali zawrócili. Dalej, w 1933 roku, wielki kryzys nastał w Rosji. Był to rok odbierania mienia i konfiskowania własności. Domów, ziemi, wozów, koni. Wszystko przeszło na własność rządu. Odebrano farmerom żywność, aby zmusić ich do przynależności do zbiorowych, rządowych farm. A ci, którzy nie chcieli się na to zgodzić umarli z głodu. Rodziny wymierały, mężowie zostali wywiezieni na Syberię jako wrogowie ludu.

W 1933 roku 6 milionów samych Ukraińców umarło z powodu sztucznie wywołanego głodu. Wśród nich byli również chrześcijanie. Słowo Pana wypełniło się co do joty. Wszyscy ci chrześcijańscy bracia, którzy zawrócili zostali zabrani na Syberię w 1933 roku, tak jak powiedział Pan. Ich dzieci zostały zabrane do rządowych szkół. Niektórzy z ich krewnych pisali później do Chin i powiedzieli, że nastał głód i niektóre z wierzących matek na Ukrainie zjadały ciała swoich dzieci. Z powodu nieposłuszeństwa. Można by powiedzieć: „Czy nasz łaskawy Bóg może być tak okrutnym Bogiem?” To nie ma nic wspólnego z Bożym okrucieństwem. To było zwyczajne nieposłuszeństwo. Czytajcie w Biblii o Izraelu. Czy nie zostało im przykazane, aby byli posłuszni Bogu? Czy nie zostało im przykazane, aby podążali za Bożymi przykazaniami i byli świętym narodem, posłusznym narodem? A Pan powiedział: „Jeśli nie będziecie, moje błogosławieństwo zostanie wam odebrane.” I czy nie czytamy w Biblii o izraelskich matkach, które były ludem Bożym, świętym narodem, ludem odłączonym, który Bóg obrał dla Siebie, że zjadały swoje dzieci? Tak. One je zjadały. I to nie miało nic wspólnego z Bożymi pragnieniami i zamiarami wobec nich, aby zjadały swoje dzieci. Nie. To był duch niewiary. To było dzieło wroga, który dręczył Boży lud. A oni nie czuwali, ani nie modlili się w wystarczającym stopniu, tak aby mogli wytrwać w wierze i być ufnymi i posłusznymi Panu. A więc to wszystko nadeszło. I były to wielkie kłopoty. Tysiące braci znalazło się na Syberii. Nastały wielkie trudności w Rosji od 1933 roku. W tym samym czasie niewielka grupa, która pozostała przy granicy, dwa miesiące po tym jak inna grupa odeszła, usłyszała głos Pan, który powiedział: „Moje dzieci, przygotujcie się, aby wyruszyć do innego kraju.” A kiedy modlili się i pościli, Pan podzielił 40 rodzin na cztery grupy. Wyznaczył głowy tych rodzin. Powiedział: „Mój synu, ty i ty i ty…” Pan, przez Ducha Świętego wskazał głowy rodzin i podzielił ich na grupy. „Będziecie opuszczać to miejsce tego i tego dnia o północy. Zaprowadzę was do innego kraju.”

Potem Pan, przez Swoją Boską opatrzność przeprowadził ich przez granicę do Chin. I było to wyłącznie cudem Bożym, że ich przeprowadził, ponieważ oni w swoim życiu nigdy nie podróżowali tak daleko. Nie mieli przewodników. I nie mogli zdradzać swoich zamiarów, ponieważ panował już duży nadzór na wsiach. A zatem byli obserwowani. Powiedzieli więc: „Panie, w tej wsi, w której żyjemy i w tym mieście jesteśmy śledzeni przez rząd? W jaki sposób możemy się stąd ruszyć?” A Pan powiedział: „Moje dzieci, nie martwcie się. Ja was wyprowadzę.” I Pan polecił im wyruszyć o północy.

Kiedy nadeszła północ, modlili się. Nawet o północy trwali na modlitwie do Pana, mówiąc: „Panie, pomóż nam i wyprowadź nas.” I oto co przydarzyło się tej szczególnej grupie, o czym opowiedziała mi moja mama. O północy Pan wzbudził potężną burzę. Była ona tak potężna, że spowodowała wielki tumult z powodu wiatru i hałasu. Nawet psy przestały szczekać na ulicach, a wszyscy ludzie poszli się schować. To była potężna burza.

I wtedy Pan powiedział: „Moje dzieci, teraz jest czas, aby wyruszyć.” Tak więc o północy udali się w ciemność nocy. I nie było na ulicach żadnych funkcjonariuszy KGB, żadnego nadzoru. Nie było nikogo. Ulice były puste. I tak opuścili przedmieścia tego miasteczka i ruszyli po cichu w ciemność. A Pan prowadził ich poprzez noc, ponieważ było to bardzo blisko granicy. Pan prowadził ich przez dzikie ścieżki w gąszczu. Mówił im, czy mają iść w prawo, czy w lewo. Ponieważ oni nie wiedzieli, gdzie mają się udać. Ale Pan w ponad naturalny sposób prowadził ich, i grupami, jedna za drugą, weszli do Chin.

Tak. Ale poza Bożym dziełem, Bożymi cudami i obecnością Pańską zawsze znajdzie się element ludzkiej cielesności, który wkrada się, próbuje być nieposłuszny i chce czynić swoją własną wolę. Inne grupy weszły bezpiecznie bez żadnych wypadków. Ale jedna grupa, jak to opowiadała moja mama, jedna grupa była prowadzona przez Pana. On dawał im instrukcje, księżyc świecił, ale mimo to było dość ciemno. Szli dziką, dobrze wydeptaną ścieżką, tak jak Pan ich prowadził.

Potem nagle Pan powiedział im: „Moje dzieci, skręćcie w prawo.” A na prawo znajdowała się mała ścieżka prowadząca w gąszcz. I zatrzymali się tam. A dwóch braci powiedziało: „Ale dlaczego mielibyśmy iść w prawo? Ścieżka, na której się znajdujemy jest bardzo szeroka i łatwo nią iść. Mamy dzieci i nasze kotły z wodą, więc jeśli pójdziemy przez gąszcz to co chwilę będziemy o coś zahaczać i trudno będzie matkom maszerować wraz z dziećmi.” I tak zaczęli uzasadniać. Powiedzieli: „Nie, chodźmy prosto.” A po tym nie było już oczywiście więcej głosu od Pana. Tak więc poszli prosto. Widzicie, byli nieposłuszni i po prostu poszli prosto. Niedługo potem doszli do niewielkiego, wilgotnego miejsca, a następnie znaleźli się nad dużym bagnem. I ci dwaj bracia, którzy przejęli kierownictwo i sprzeciwili się przewodnictwu Pana, Bożemu przewodnictwu Pana, wpadli w bagno i zaczęli tonąć. I wołali: „Panie, pomóż nam!”

Ludzie zdjęli koszule i szybko zrobili z nich linę, aby ich wyciągnąć i w ten sposób ocalić od pewnej śmierci. To właśnie oznacza być nieposłusznym Panu. Kiedy chcesz iść swoją własną drogą, a nie drogą Pana. Tak więc wyciągnięto ich na brzeg, a oni byli cali przemoknięci. I ludzie zaczęli płakać i wołać z goryczą: „Panie, przebacz nam. Byliśmy nieposłuszni Twojemu głosowi i chcieliśmy iść łatwiejszą ścieżką. Wybacz nam, Panie.” Żałowali i modlili się przez dwie godziny, ale nie było żadnego głosu od Boga. W końcu naprawdę załamali się płacząc przed Panem. I wtedy Pan przemówi do nich z bardzo surową naganą i powiedział: „Nigdy, nigdy nie bądźcie nieposłuszni przykazaniu Pańskiemu, kiedy On chce poprowadzić was bezpiecznie.”

Tak więc Pan wybaczył im i powiedział, aby wrócili do miejsca, w którym mieli skręcić. Tym razem mieli skręcić w lewo. A kiedy skręcili w lewo w małą dziką ścieżkę, odkryli, że przeprowadziła ich ona naokoło tego wielkiego bagna. Poprowadziła ich na około po suchym gruncie, a potem z powrotem wrócili na szeroką ścieżkę. Pan wiedział i chciał poprowadzić ich na około bagna, ale ludzie chcieli iść prosto. I tak właśnie jest, kiedy ludzie chcą być nieposłuszni Jego Słowu. W końcu przybyli do Chin. I oczywiście wiele cudów miało miejsce podczas wędrówki, kiedy byli prowadzeni. Ale ja opowiem tylko o kilku i musimy iść dalej.